Mec. Kwaśniewski o sprawie Romanowskiego: ZPRE na potrzeby rządu nie zmieni wykładni
DoRzeczy.pl: Jak pan ocenia początkowe zatrzymanie przez ABW na polecenie prokuratury Marcina Romanowskiego, a następnie jego wypuszczenie z uwagi na drugi immunitet?
Mec. Jerzy Kwaśniewski: Decyzja o wypuszczeniu Marcina Romanowskiego jest naturalna i oczywista, jednak należy podkreślić, że w ogóle nie powinno dojść do zatrzymania. Prokuratorzy powinni wiedzieć o działaniu immunitetu międzynarodowego, który wyklucza tymczasowe aresztowanie i zatrzymanie członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Nie jest to obszar spoza standardowej wiedzy prawnika. Podejrzewam, że doszło do błędu, ale na poziomie politycznym.
To znaczy?
Politycy odpowiedzialni za nadzór nad prokuraturą byli przeświadczeni, że podobnie jak chcą się wysługiwać podatnymi ich żądaniom prokuratorami, to na podobnie podatny grunt trafią na poziomie międzynarodowym. Tutaj po raz pierwszy się sromotnie zawiedli. Okazało się, że Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy na potrzeby rządu Donalda Tuska nie zmieni wykładni dotyczącej immunitetu przysługującego członkom delegacji narodowych. Nie jest to dziwne.
Dlaczego?
O ile immunitet parlamentarny krajowy różnie bywa oceniany, to akurat immunitet ZPRE wielokrotnie już służył ochronie deputowanych opozycyjnych z państw, w których następowało zsuwanie się w kierunku autorytaryzmu. Z podobnymi problemami dotychczas mieliśmy do czynienia w Federacji Rosyjskiej i na Białorusi. Teraz dołączamy jako Polska do tego grona. Naruszenie immunitetu rodzi oczywiście konkretne skutki prawne.
Jakie?
Pierwszym jest roszczenie odszkodowawcze Marcina Romanowskiego, ale również brak możliwości zatrzymania go do czasu, aż ZPRM rozpatrzy ewentualny wniosek w jego sprawie. Upada tu w efekcie jedna z przesłanek zatrzymania i tymczasowego aresztowania, jaką miało być mataczenie. Skoro na decyzje o uchyleniu immunitetu trzeba będzie dłużej czekać, to wszelka „konieczność” natychmiastowego odseparowania Marcina Romanowskiego stanie się historyczna. Zresztą, polityk już od siedmiu miesięcy nie jest ministrem, nie posiada dostępu do materiałów, sejfów, laptopów w resorcie. Przez cały ten czas wszelkie dokumenty Funduszu Sprawiedliwości są w rękach Adama Bodnara, podobnie jak wiele materiałów zajętych w siedzibach organizacji pozarządowych. Jak w takich okolicznościach w ogóle mówić o ryzyku mataczenia, czyli utrudniania gromadzenia dowodów? To by oznaczało, że prokuratora przez ponad pół roku pozostawała chyba bezczynna.
Jednak samo ZPRE może nie uchylić immunitetu, uznając, że przesłanki do zatrzymania nie są spełnione, takie jak: zatrzymanie na gorącym uczynku, groźba mataczenia, bądź brak współpracy ze śledczymi. W tym przypadku żadna z przesłanek nie występuje.
Otóż to. Uważam, że jednym z powodów, dla którego nie zwracano się o uchylenie immunitetu – i powiem wprost – zwracano się o tworzenie opinii prawnych na polityczne zamówienie, a które błyskawicznie okazały się radykalnie błędnie, była chęć uniknięcia zaangażowania ZPRE. Adamowi Bodnarowi wydawało się chyba, że obrona Marcina Romanowskiego nie potrafi uruchomić międzynarodowych organów. Jak widać, obrońca nie tylko je uruchomił, ale zrobił to w nadzwyczajnym tempie, kompromitując Adama Bodnara i podległe mu służby. Inna rzecz, że sposób powstania oczywiście wadliwych opinii prawnych, na podstawie których doszło do naruszenia prawa międzynarodowego i wolności osobistej Marcina Romanowskiego, podobnie jak zaangażowanie pana mecenasa Romana Giertycha, to wszystko powinno być wyjaśnione. W jakim właściwie charakterze Roman Giertych, będący zarazem obrońcą innego oskarżonego w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, jak sam przyznaje uczestniczył w „pracach nad sprawą Funduszu Sprawiedliwości”, oczekując uchylenia immunitetu? Musimy poznać i poszukiwać odpowiedzi na te pytania, również w ramach w ramach postępowania wyjaśniającego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.